Kategorie
Mikroopowiadania

Cierpliwość

[Jakiś czas temu poprosiłem na Instagramie o pomysły na opowiadania. Dostałem całkiem sporo propozycji, przeważnie słów kluczy. Jednym z nich było “cierpliwość”. Jako tata nastolatki pomyślałem, że to dobry temat na opowiadanie o naszej relacji.]

Załóżmy teraz, że umarłem, ale tak nie do końca, bo moją świadomość przeniesiono do jednej z tych aplikacji do kontaktów społecznościowych. Nawet nie jestem tą aplikacją, jestem jej małym fragmentem, może tym, który pozwala wam dopasować muzykę do zdjęć i filmów, dzięki którym na kilkanaście sekund zamieniacie się w reżyserki i reżyserów historii waszego życia. Te historie nie są historiami z prawdziwego zdarzenia, to raczej wyrwane fragmenty rzeczywistości, przerabiane, filtrowane, uzupełniane pozornie mądrymi cytatami, migającymi gifami, bóg jeden wie czym jeszcze. Ten konkretny materiał źródłowy nikogo, poza mną, nie interesuje, traci błyskawicznie na wartości, bo umówmy się, czy video dziecka nagrywającego się w pokoju z chomikiem chodzącym mu po ręce, może mieć dla kogoś, poza mną, jakieś znaczenie. Większość przekona bardziej jego alternatywna, przeprocesowana multum funkcjonalności z tamtej aplikacji wersja. To zmodyfikowane wideo krzyczy, ekran zmienia barwy z naturalnej na żółtą, potem czerwoną, litery układające się w cytaty wybuchają na ekranie, gify odpalają się jeden za drugim, tuż obok chomika, który wydaje się głównym aktorem tego przedstawienia. Nagle, ale to już ostatnie dwie sekundy tego filmu kamera przenosi się na twarz dziecka, i ja wiem, jestem już tylko małym fragmentem aplikacji, nie znaczącym okruszkiem cyfrowego śladu, wiem, że to dziecko to moja córka, więc ze wszystkich sił próbuje się skupić i przebijając się przez szum na ekranie dokonać edycji wideo i dorzucić choć sekundę piosenki, którą jej puszczałem, jak była jeszcze mała. Sięgam po „Siedmioramienną tęczę”, wyszukuję nasz ulubiony fragment i włączam. Cierpliwie czekam na jej reakcję, ale wiem, że to już któraś z kolei próba, może tysięczna, może milionowa, a tu to tylko sekunda, która po kilkunastu godzinach przepadnie tam, gdzie odchodzą wszystkie stories. Przez chwilę doznaję cyfrowych halucynacji, czuję jakbym ją słyszał i już za chwilę miał zacząć z nią rozmowę. Ja za pomocą piosenek odpowiadający jej na pytania, pytający ją jak u niej, jak mama, jak bracia. Ale to tylko cyfrowa ułuda spotęgowana przez sentymentalny ładunek piosenki, której sekunda załadowana do króciutkiego filmu, przypomina mi całe życie. Tym razem się nie udało, ale mam przed sobą setki video i stories. Patrzę na nią i chomika i wiem, że jeszcze kiedyś porozmawiamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.